Za siedmioma wielkimi jeziorami, za gęstymi lasami, za wielką rzeką żył sobie Antoś harmonijkarz. Srebrna harmonijka w tonacji a-moll towarzyszyła mu wszędzie. Antoś lubił siadać sobie na jednym z wielu wzgórz w swoim uroczym mieście i patrząc w dół na ludzi i świat grać na swojej harmonijce. Najczęściej grał melodie rzewne i smutne. Odpowiadało to zresztą nastrojowi, który zwykle mu towarzyszył. Antoś był bowiem człowiekiem melancholijnym. Zazwyczaj pełen był trosk i zmartwień. Na swojej harmonijce w mollowej tonacji wygrywał czasem piosenki skoczne i wesołe, choć wymagało to od niego większego wysiłku. Żeby bowiem wydobyć z harmonijki mollowej radosne, durowe kompozycje trzeba oddechem zrobić tak zwany "podciąg" na danym dźwięku. Nie jest to łatwa sztuka. Antoś był sprawnym harmonijkarzem, zatem wesołe piosenki, zwykle na życzenie rozbawionych dzieci skaczących wkoło niego, wychodziły mu całkiem płynnie i żwawo. Podobnie miał Antoś ze swoim nastrojem. Kiedy się zmusił, potrafił się śmiać i wesoło zagadywać do towarzyszy siedzących na wzgórzu nad miastem. W głębi duszy jednak wciąż czuł melancholię i smutek. Przyglądał się z zaciekawieniem radosnej dziewczynie, która często przychodziła na wzgórze i śpiewała przejmujące pieśni. Biła od niej radość życia. Zawsze była uśmiechnięta i otwarta na innych ludzi. Wpatrując się w błyszczące w słońcu dachy domów Antoś zastanawiał się, czy z ludźmi jest tak, jak z harmonijkami...? Czy od urodzenia jest się stworzonym w tonacji mollowej bądź durowej? I żeby z człowieka melancholijnego móc wykrzesać radość, trzeba się wysilać, tak, jak potrzeba wiele wysiłku, aby na mollowej harmonijce zagrać wesołe piosenki? Czy to takie przeznaczenie? Antosiowi zdawało się, że tak. Myślał sobie, że radosnej śpiewaczce dobry humor towarzyszy zawsze - bo tak została stworzona, bo tak jest jej łatwiej. Radość przychodzi jej zupełnie naturalnie. Tak, jak zagranie na durowej harmonijce wesołej piosenki. W przeciwieństwie do niego. Antoś w smutku i troskach pogrążał się bez najmniejszego trudu...
Pewnego ciepłego wieczoru rozśpiewana i roześmiana dziewczyna przysiadła się do Antosia.
- Hej, a może spróbujesz czegoś nowego? Przepięknie grasz na harmonijce - ale może chciałbyś też z nami zaśpiewać? Spotykamy się za parę chwil na placu przed kościołem. Przyjdź!
Dziewczyna pomachała na pożegnanie zaskoczonemu Antosiowi i pobiegła w dół wzgórza. Harmonijkarz nie był wcale przekonany do tego pomysłu. Spostrzegł jednak, że wszyscy ludzie, których zwykle w wiosenne wieczory było przy nim mnóstwo, gdzieś zniknęli. Został jeden sam na swoim wzgórzu i zrobiło mu się jeszcze smutniej, niż czuł się zazwyczaj. "Ach, co mi szkodzi!" - pomyślał i zszedł ze swojego pagórka nad miastem prosto na rozświetlony światłami latarni plac. W powietrzu unosił się zapach bzu i śpiew wesołej gromadki.
- O, jesteś! Bardzo się cieszymy! Podejdź do nas, harmonijkarzu! - zawołała radosna dziewczyna gdy tylko spostrzegła Antosia.
Harmonijkarz schował swoją srebrną harmonijkę do kieszeni i wszedł pomiędzy śpiewaków. Na początku cicho, z czasem coraz głośniej przyłączał się do ich pięknych pieśni. Śpiew przepełniony był radością. Rozbrzmiewał w nim zachwyt nad pięknem świata. Słychać było prawdziwe zadowolenie z życia. Antosiowi udzielił się nastrój i zaczął śmiać się zupełnie szczerze. Teraz wcale nie musiał zmuszać się do radości - było to dla niego całkowicie naturalne. Czuł się szczęśliwy!
Śpiewy trwały do późnego wieczora. To była pierwsza tak ciepła noc. Zmęczeni śpiewacy po skończonych pieśniach wdrapali się na zielone wzgórze nad miastem. Antoś razem z nimi. Szukał w tłumie wzrokiem radosnej dziewczyny, ale ona gdzieś zniknęła... Zapytał o nią rudego chłopaka, który przysiadł obok.
- Ach, Tosia... Musiała wracać do domu. Ma ciężko chorą matkę, którą się opiekuje. Biedaczka już parę miesięcy zupełnie nie wstaje z łóżka... To trudny czas dla Tosi, opiekę nad matką dzieli razem ze swoją siostrą. Ona też często z nami śpiewa.
Antoś nie mógł wyjść ze zdziwienia. Jak Tosia mogła być tak radosna w tak smutnej sytuacji?!... Harmonijkarz podzielił się swoimi przemyśleniami z rudym chłopakiem. Opowiedział też o swojej teorii mollowych i durowych tonacji harmonijek i ludzi.
- Och, harmonijkarzu, a ja myślę, że jest zupełnie inaczej... Ja bym na to spojrzał w ten sposób. Człowiek ma głos. I głosem może śpiewać zarówno w tonacji radosnej, jak i smutnej. Obie są zupełnie naturalne i żadna z nich nie jest "wrodzona". Człowiek nie jest stworzony jako istota mollowa lub durowa. Przeżywa przecież zarówno emocje radosne, jak i smutne. Tak, jak są dni ciepłe i słoneczne, jak dzisiejszy, a bywają przecież deszczowe i wietrzne. To naturalne i tak po prostu w świecie jest. Ale myślę, że dusza człowieka z natury lgnie do radości. Radość to zgoda na to, jak jest... Pamiętasz, o czym śpiewaliśmy dzisiaj wieczorem na placu pod kościołem?
Antoś zastanowił się chwilę. Pamiętał, że pieśni te były bardzo radosne, piękne... Ale właściwie... o czym?
- Śpiewaliśmy dziś na chwałę Boga - uśmiechnął się rudy chłopak. - Uwielbialiśmy Go śpiewem. Bo tego jest godzien nasz Pan i Stwórca świata! Ja myślę, że radość to taki ślad Boga w nas. Możemy w swoim życiu zamartwiać się rzeczami zupełnie tego niewartymi. Możemy martwić się przyszłością i przeszłością, a wcale nie żyć tu i teraz. A tylko w teraźniejszości możemy przecież prawdziwie przeżywać radość! To od nas zależy, czy skupiamy się na drobnych powodach do radości. Czy zauważamy gesty dobra innych, miłe zbiegi okoliczności. Czy wykorzystujemy dobre momenty i powody do celebrowania i świętowania. Czy zachwycamy się pięknem świata - w tym właśnie momencie - czy wolimy w tym czasie zamartwiać się swoimi troskami. To od nas zależy, czy pozwalamy Bogu pokazać nam właściwie proporcje rzeczy istotnych... Kiedy zanadto skupiamy się na sobie, możemy nie dostrzegać innych ludzi, reszty świata.... i mnóstwa powodów do radości!
Antoś uśmiechnął się łagodnie. Wziął głęboki oddech ciepłego, wiosennego powietrza. Bez pachniał odurzająco. Miasto migotało pojedynczymi światłami. Wokół niego ludzie śmiali się i żywo dyskutowali. Cieszył się tą chwilą. Było mu dobrze, czuł w sobie zgodę na świat i na siebie.
Pomyślał, że jutro z samego rana pierwszy raz od dłuższego czasu pójdzie do kościoła i zapyta o spowiednika.
A potem przejdzie się na targ i poszuka nowej harmonijki. Harmonijki w tonacji G-dur.
Pomyślał, że jutro z samego rana pierwszy raz od dłuższego czasu pójdzie do kościoła i zapyta o spowiednika.
A potem przejdzie się na targ i poszuka nowej harmonijki. Harmonijki w tonacji G-dur.